środa, 12 września 2018

10 powodów dla których warto było wziąć udział w Hunt Run Camp


Kiedy ostatni raz w lipcu wyjeżdżałam z Białki Tatrzańskiej, zmęczona, brudna i w dodatku bez głosu, powiedziałam sobie, że muszę tam wrócić, choćby po to aby odzyskać głos !
Jak powiedziałam- tak zrobiłam. Wrześniowa edycja imprezy była okazją idealną- Hunt Run dogrywka, czyli Hunt Run Camp, zdecydowanie pobił moje najśmielsze oczekiwania, a oto 10 powodów, dla których warto było pokonać prawie 700 km i znów stanąć na starcie :


1. BIEG

Jak sama nazwa wskazuje Hunt Run to przede wszystkim bieg, a w tym przypadku do wyboru mieliśmy ich kilka.
Poranny dzik- całkowity sztos! Początkowo (a nawet do ostatnich minut przed startem) byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu- start biegu o 3 w nocy? W dodatku po piątkowym ognisku i imprezie? No nie, nie ma opcji. A jednak, zostałam przegłosowana i chyba nie żałuje. Nie mam pojęcia czy gdziekolwiek w Polsce, a może i na świecie odbywa się taki bieg. Startujesz gdy jest całkowicie ciemno, biegniesz górami, lasami, dolinami, wąwozami, potokami, pokonujesz przeszkody w ciemności, a wbiegając na metę  możesz podziwiać wschodzące słońce. To wynagradza wszystko, każdy wysiłek włożony w bieg i tą nieprzespaną noc, bo zdecydowanie nie było czasu spać gdy tyle się działo dookoła.
Hardy Dzik, czyli wersja dla śpiochów , 10 kilometrowa trasa i więcej przeszkód-  wyzwanie dla tych, którzy zdecydowanie wolą bieganie w dzień.
Family Run- bieg dla całych rodzin, 4km górskiej trasy i przeszkód.
Kids Run- czyli zmagania najmłodszych dziczków! Aż miło popatrzeć jak pokonują wszystkie przeszkody z uśmiechem na twarzy.
Bieg wolontariuszy- czyli radosna ekipa zamykająca całą imprezę! W końcu co bardziej integruje ze sobą ludzi niż wspólne taplanie się w błocie?
Jak bieg to warto wspomnieć o cudownych medalach z motywem dzika, o kocach termicznych, które czekały na nas na mecie,  fotografach czyhających na biegaczy, o wolontariuszach, którzy nawet w nocy witali nas z radością, o dobrze zorganizowanych punktach nawadniania, zwłaszcza tym jednym na samej górze- kto był, ten wie ;))


2.  Ludzie

Śmiało mogę powiedzieć, że na Hunt Runa możesz przyjechać sam. Założę się, że poznasz wielu ludzi o podobnych pasjach, zainteresowaniach. Gdzie indziej możesz śmiało krzyknąć do każdego „Aloha Dziku” i zamiast dziwnego spojrzenia dostać serdeczną odpowiedź?
Ludzie przyjeżdżają na Hunt Run z różnych powodów, jednym zależy tylko na biegu, drudzy debiutują i chcą sprawdzić czy dadzą radę, inni liczą na dobrą zabawę i odcięcie od rzeczywistości, ale mają ze sobą coś wspólnego- odrobinę (lub trochę więcej ;> ) szaleństwa.
Dlatego czy to na imprezie czy na biegu- zawsze znajdziesz  sobie towarzysza, jestem tego pewna.

 3. Wolontariusze

Skoro mowa o ludziach to nie mogłabym wspomnieć o wolontariuszach! Niektórzy już po raz kolejny, niektórzy debiutowali, ale wszyscy z uśmiechem na twarzy pomagali, uwijali się jak mróweczki, starali się by dogodzić nam biegaczom i za to ogromne dzięki! Na takie wydarzenia przyjeżdżają wyjątkowi ludzie i to było widać! Za dnia w pracy, wieczorem integrowali się z resztą uczestników! Brawa dla organizatorów za sesję zdjęciową, zapewnienie noclegu, wyżywienia i integrację!

4. Ognisko

Nie znam żadnego innego biegu, który oprócz zwykłych zawodów sportowych integruje tak dużą grupę ludzi, gdzie odbywają się imprezy, ogniska, gry i zabawy. Zazwyczaj wyjeżdżając z biegu czuję niedosyt. Pobiegłam, dostałam medal, uciekam, koniec. Trochę smutno, ale taka jest rzeczywistość. Aleee nie na Hunt Runie ;)
A jak najlepiej rozpocząć Hunt Run Camp?  Oczywiście ogniskiem! W piątkowy wieczór Kotelnica Białczańska zamieniła się w dziką imprezę. Ggry, zabawy, dzikie tańce, integracja, ognisko i wspólne śpiewanie piosenek- możecie pomyśleć, że to drobnostki, ale właśnie one dają Ci poczucie, że należysz do czegoś większego, pewnej społeczności.


5. Dzik Games

Brzmi dziwnie, nie? Ale zapewniam Was, że to genialny sposób aby zintegrować ze sobą wszystkich biegaczy! Zawody w jedzeniu hot doga bez użycia rąk, skakanie przez linę, pompki, przysiady, przeciąganie liny, hula hop, rzucanie do celu, skakanie w worku i wiele innych konkurencji w których wygrać można było nie tylko fajne nagrody, ale też uznanie w oczach innych dzików (lub loszek ;> ).  Policzki bolały mnie od śmiechu, a ręce od przeciągania liny, ale to był najlepszy sposób by dobudzić się po nocnych startach!

6. Aloha Muzik

Sobotni wieczór to impreza. Motyw przewodni- lata 80 czyli dziki wskoczyły w leggins, ortalion i natapirowały włosie.
Gwiazda wieczoru na scenie, muzyka na żywo, świetna pogoda, tłumy ludzi , a nawet polonez odtańczony na koniec, to trzeba było zobaczyć! :D



7.  Śniadania dzików

Czyli coś, co spodobało mi się już na poprzedniej edycji. Może pobliska karczma nie rozpieszcza najpyszniejszym jedzeniem, a o opcję wege jest bardzo ciężko (chyba, że zadowolimy się bułką z dżemem :D ) to zdecydowanie warto przyjść i zjeść śniadanie w towarzystwie wszystkich biegaczy,  gwarantuje, że zawsze znajdzie się ktoś, kto się dosiądzie!

8. Najpyszniejsze kulki mocy

To chyba najzdrowsza rzecz jaką można było zjeść w całej Białce Tatrzańskiej! Ale tak całkiem poważnie, ich smak chodzi za mną do dzisiaj i wiem, że wrócę na następny Hunt Run choćby dla samych kulek mocy! Chętni mogli wziąć udział w warsztatach i nauczyć się jak przygotowywać zdrowe pyszności!

9. Nocleg w pakiecie! Sam wybierasz- moc czy cisza

Jak ekstrema to na całość! Jadąc do Białki o nocleg raczej nie musisz się martwić, pakujesz namiot, karimatę i tyle. Jedyny dylemat- czy wybrać strefę mocy, w której impreza trwa cały dzień i całą noc czy raczej strefę ciszy i wyspać się jak król? Ty decydujesz czy jesteś imprezowym dzikiem czy raczej wolisz zaszyć się w cichym legowisku!


10. Epicka ślizgawka

Ta ślizgawka będzie mi się śniła po nocach i mam nadzieję, że na następnych edycjach pojawi się znowu! Na biegu stanowiła finisz, ale w międzyczasie była najlepszą rozrywką i sposobem na ochłodę! Na plecach, na brzuchu, na pontonie , solo czy w parze- jeździsz ile chcesz, testujesz ile dasz radę! Świetna zabawa, ogrom radości, dużo wody i błota, czyli tak jak dziki lubią najbardziej!


Te 10 powodów nie oddzadzą tego jak bardzo podobało mi się na wrześniowej edycji Hunt Run. Nie dość, że miałam okazję zobaczyć przepiękny wschód słońca w górach, pokonać własne słabości podczas nocnego biegu, to poznałam wielu wspaniałych ludzi, a każdego z inną historią. Wytańczyłam się za wszystkie czasy, policzki bolą mi od śmiechu, a serduszko pęka na samą myśl, że do kolejnej edycji jeszcze tyle czasu. Pozostaje tylko odliczać dni i przygotowywać się do kolejnego biegu!
Aloha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz