Kiedy ostatni raz w lipcu wyjeżdżałam z Białki Tatrzańskiej,
zmęczona, brudna i w dodatku bez głosu, powiedziałam sobie, że muszę tam
wrócić, choćby po to aby odzyskać głos !
Jak powiedziałam- tak zrobiłam. Wrześniowa edycja imprezy
była okazją idealną- Hunt Run dogrywka, czyli Hunt Run Camp, zdecydowanie pobił
moje najśmielsze oczekiwania, a oto 10 powodów, dla których warto było pokonać
prawie 700 km i znów stanąć na starcie :
1. BIEG
Jak sama nazwa wskazuje Hunt Run to przede wszystkim bieg, a
w tym przypadku do wyboru mieliśmy ich kilka.
Poranny dzik- całkowity sztos! Początkowo (a nawet do
ostatnich minut przed startem) byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu-
start biegu o 3 w nocy? W dodatku po piątkowym ognisku i imprezie? No nie, nie
ma opcji. A jednak, zostałam przegłosowana i chyba nie żałuje. Nie mam pojęcia
czy gdziekolwiek w Polsce, a może i na świecie odbywa się taki bieg. Startujesz gdy jest całkowicie ciemno, biegniesz górami, lasami, dolinami, wąwozami,
potokami, pokonujesz przeszkody w ciemności, a wbiegając na metę możesz podziwiać wschodzące słońce. To
wynagradza wszystko, każdy wysiłek włożony w bieg i tą nieprzespaną noc, bo
zdecydowanie nie było czasu spać gdy tyle się działo dookoła.
Hardy Dzik, czyli wersja dla śpiochów , 10 kilometrowa trasa
i więcej przeszkód- wyzwanie dla tych, którzy zdecydowanie wolą bieganie
w dzień.
Family Run- bieg dla całych rodzin, 4km górskiej trasy i przeszkód.
Kids Run- czyli zmagania najmłodszych dziczków! Aż miło
popatrzeć jak pokonują wszystkie przeszkody z uśmiechem na twarzy.
Bieg wolontariuszy- czyli radosna ekipa zamykająca całą
imprezę! W końcu co bardziej integruje ze sobą ludzi niż wspólne taplanie się w
błocie?
Jak bieg to warto wspomnieć o cudownych medalach z motywem
dzika, o kocach termicznych, które czekały na nas na mecie, fotografach czyhających na biegaczy, o wolontariuszach,
którzy nawet w nocy witali nas z radością, o dobrze zorganizowanych punktach
nawadniania, zwłaszcza tym jednym na samej górze- kto był, ten wie ;))
2. Ludzie
Śmiało mogę powiedzieć, że na Hunt Runa możesz przyjechać
sam. Założę się, że poznasz wielu ludzi o podobnych pasjach, zainteresowaniach.
Gdzie indziej możesz śmiało krzyknąć do każdego „Aloha Dziku” i zamiast
dziwnego spojrzenia dostać serdeczną odpowiedź?
Ludzie przyjeżdżają na Hunt Run z różnych powodów, jednym
zależy tylko na biegu, drudzy debiutują i chcą sprawdzić czy dadzą radę, inni
liczą na dobrą zabawę i odcięcie od rzeczywistości, ale mają ze sobą coś
wspólnego- odrobinę (lub trochę więcej ;> ) szaleństwa.
Dlatego czy to na imprezie czy na biegu- zawsze
znajdziesz sobie towarzysza, jestem tego
pewna.
3. Wolontariusze
Skoro mowa o ludziach to nie mogłabym wspomnieć o
wolontariuszach! Niektórzy już po raz kolejny, niektórzy debiutowali, ale
wszyscy z uśmiechem na twarzy pomagali, uwijali się jak mróweczki, starali się
by dogodzić nam biegaczom i za to ogromne dzięki! Na takie wydarzenia przyjeżdżają
wyjątkowi ludzie i to było widać! Za dnia w pracy, wieczorem integrowali się z
resztą uczestników! Brawa dla organizatorów za sesję zdjęciową, zapewnienie
noclegu, wyżywienia i integrację!
4. Ognisko
Nie znam żadnego innego biegu, który oprócz zwykłych zawodów
sportowych integruje tak dużą grupę ludzi, gdzie odbywają się imprezy, ogniska,
gry i zabawy. Zazwyczaj wyjeżdżając z biegu czuję niedosyt. Pobiegłam, dostałam
medal, uciekam, koniec. Trochę smutno, ale taka jest rzeczywistość. Aleee nie
na Hunt Runie ;)
A jak najlepiej rozpocząć Hunt Run Camp? Oczywiście ogniskiem! W piątkowy wieczór
Kotelnica Białczańska zamieniła się w dziką imprezę. Ggry, zabawy, dzikie
tańce, integracja, ognisko i wspólne śpiewanie piosenek- możecie pomyśleć, że
to drobnostki, ale właśnie one dają Ci poczucie, że należysz do czegoś
większego, pewnej społeczności.
5. Dzik Games
Brzmi dziwnie, nie? Ale zapewniam Was, że to genialny sposób
aby zintegrować ze sobą wszystkich biegaczy! Zawody w jedzeniu hot doga bez
użycia rąk, skakanie przez linę, pompki, przysiady, przeciąganie liny, hula
hop, rzucanie do celu, skakanie w worku i wiele innych konkurencji w których
wygrać można było nie tylko fajne nagrody, ale też uznanie w oczach innych dzików
(lub loszek ;> ). Policzki bolały
mnie od śmiechu, a ręce od przeciągania liny, ale to był najlepszy sposób by
dobudzić się po nocnych startach!
6. Aloha Muzik
Sobotni wieczór to impreza. Motyw przewodni- lata 80 czyli
dziki wskoczyły w leggins, ortalion i natapirowały włosie.
Gwiazda wieczoru na scenie, muzyka na żywo, świetna pogoda, tłumy ludzi , a nawet polonez odtańczony na koniec, to trzeba było zobaczyć! :D
Gwiazda wieczoru na scenie, muzyka na żywo, świetna pogoda, tłumy ludzi , a nawet polonez odtańczony na koniec, to trzeba było zobaczyć! :D
7. Śniadania dzików
Czyli coś, co spodobało mi się już na poprzedniej edycji.
Może pobliska karczma nie rozpieszcza najpyszniejszym jedzeniem, a o opcję wege
jest bardzo ciężko (chyba, że zadowolimy się bułką z dżemem :D ) to
zdecydowanie warto przyjść i zjeść śniadanie w towarzystwie wszystkich
biegaczy, gwarantuje, że zawsze znajdzie
się ktoś, kto się dosiądzie!
8. Najpyszniejsze kulki mocy
To chyba najzdrowsza rzecz jaką można było zjeść w całej
Białce Tatrzańskiej! Ale tak całkiem poważnie, ich smak chodzi za mną do
dzisiaj i wiem, że wrócę na następny Hunt Run choćby dla samych kulek mocy!
Chętni mogli wziąć udział w warsztatach i nauczyć się jak przygotowywać zdrowe
pyszności!
9. Nocleg w pakiecie! Sam wybierasz- moc czy cisza
Jak ekstrema to na całość! Jadąc do Białki o nocleg raczej
nie musisz się martwić, pakujesz namiot, karimatę i tyle. Jedyny dylemat- czy
wybrać strefę mocy, w której impreza trwa cały dzień i całą noc czy raczej
strefę ciszy i wyspać się jak król? Ty decydujesz czy jesteś imprezowym dzikiem
czy raczej wolisz zaszyć się w cichym legowisku!
10. Epicka ślizgawka
Ta ślizgawka będzie mi się śniła po nocach i mam nadzieję,
że na następnych edycjach pojawi się znowu! Na biegu stanowiła finisz, ale w
międzyczasie była najlepszą rozrywką i sposobem na ochłodę! Na plecach, na
brzuchu, na pontonie , solo czy w parze- jeździsz ile chcesz, testujesz ile
dasz radę! Świetna zabawa, ogrom radości, dużo wody i błota, czyli tak jak
dziki lubią najbardziej!
Te 10 powodów nie oddzadzą tego jak bardzo podobało mi się
na wrześniowej edycji Hunt Run. Nie dość, że miałam okazję zobaczyć przepiękny
wschód słońca w górach, pokonać własne słabości podczas nocnego biegu, to
poznałam wielu wspaniałych ludzi, a każdego z inną historią. Wytańczyłam się za
wszystkie czasy, policzki bolą mi od śmiechu, a serduszko pęka na samą myśl, że
do kolejnej edycji jeszcze tyle czasu. Pozostaje tylko odliczać dni i
przygotowywać się do kolejnego biegu!
Aloha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz